O przywództwie w górach

Poniższy tekst jest historią górską, jednak czytajcie ją myśląc o swojej pracy – o członkach Waszego zespołu, o tym w jaki sposób funkcjonują podejmując wyzwania. Zobaczycie wtedy, jak bardzo sytuacje górskie odpowiadają tym, które spotykacie na co dzień w biznesie.

Jakiś czas temu, prowadziłem  kilkuosobowy zespół , którego celem było zdobycie jednego z popularnych szczytów trekkingowych. Cechą wspólną wszystkich uczestników,  którą zauważyłem w trakcie przygotowań do wyjazdu, była ogromna motywacja, aby osiągnąć szczyt. Na tym etapie widziałem również istotne różnice, które dotyczyły kondycji fizycznej, posiadanego sprzętu oraz doświadczenia górskiego uczestników.

Wyga – typ doświadczony i przygotowany

Pierwszy z uczestników, Wyga, posiadał wieloletnie doświadczenie górskie, mając za sobą wspinaczkę na kilkadziesiąt szczytów o różnej wysokości  i różnym stopniu trudności, zlokalizowanych na kilku kontynentach. Uzupełnieniem doświadczenia górskiego była w przypadku Wygi doskonała kondycja fizyczna przygotowana w siłowni oraz podczas górskich marszobiegów i wycieczek. Dodatkowo  Wyga posiadał doskonały sprzęt niezbędny w górach.

Nowicjusz – nie ma doświadczenia ale chce je zdobyć

Drugą część zespołu stanowiła para młodych ludzi, Nowicjusze, których doświadczenie górskie sprowadzało się do letnich wędrówek po turystycznych szlakach w Beskidach i Tatrach, a w ramach wyjazdu na narty w Alpy osiągnęli wysokość ok. 3000 m.n.p.m.

Podejście lidera – dopasowanie wsparcia do potrzeb „podopiecznego

Posiadając tę wiedzę, miałem świadomość, że każdy z uczestników oczekuje ode mnie jako lidera czegoś innego. Co do Wygi, to podczas zimowej  wycieczki na Babią Górę, ustaliliśmy że jedziemy razem na trekking. Określiliśmy przybliżoną datę wyjazdu oraz ostateczny termin potwierdzenia uczestnictwa, co wiązało się z koniecznością zakupu biletów lotniczych.

Po ustaleniu terminu wyjazdu i zakupie biletów, przeprowadziłem z Wygą dwie pięciominutowe rozmowy telefoniczne i wysłaliśmy do siebie trzy „techniczne” sms-y.  Na kilka tygodni przed wyjazdem spotkaliśmy się roboczo dwa razy na kawie. Każde ze spotkań trwało mniej więcej ok. 30 minut. Na jednym z nich, ku mojemu zaskoczeniu, Wyga przedstawił mi przygotowaną przez siebie analizę trasy oraz  kilka ważnych szczegółów związanych z podróżą lotniczą, w tym limitem bagażu. Z kolei nie rozmawialiśmy w ogóle nt ekwipunku osobistego na trekking, sposobu aklimatyzacji, czy też odżywek i suplementów, które warto zabrać na atak szczytowy. W okresie przygotowawczym do wyprawy pojechaliśmy  również wspólnie w góry. Wyjazd właściwie ograniczył się tylko do wspólnej jazdy samochodem oraz spotkania w schronisku, gdyż Wyga miał w planach marszobieg, a ja tradycyjną wędrówkę. O tym jak było na szlaku opowiedzieliśmy sobie podczas drogi powrotnej samochodem. Wyjazd utwierdził nas również w przekonaniu, że kondycyjnie jesteśmy do wyprawy doskonale przygotowani.

Zupełnie inaczej wyglądał mój kontakt z Nowicjuszami. W okresie 3 miesięcy przygotować do wyjazdu przeprowadziliśmy 18 rozmów telefonicznych, wysłaliśmy do siebie ponad 30 e-maili i 41 sms-ów oraz odbyliśmy 11 spotkań. Sześć spotkań odbyliśmy w górach i były one elementem przygotowań do wymagającego trekkingu. Nowicjusze zawsze mieli bardzo dużo pytań, na które ja cierpliwie odpowiadałem, proponując gotowe rozwiązania. Rozmowy dotyczyły praktycznie wszystkich aspektów związanych z wyprawą, w tym sprzętu turystycznego, który będzie niezbędny, ekwipunku osobistego, żywności, suplementów diety oraz leków. W ramach wsparcia, pojechałem z Nowicjuszami na zakupy do sklepu ze sprzętem turystycznym, jak również szczegółowo opowiedziałem im jak przebiega proces aklimatyzacji i jakie objawy związane z pobytem na dużej wysokości mogą u nich wystąpić. Podczas każdej z wycieczek spędziliśmy razem ok. 6-7 godzin, który poza marszem poświęcaliśmy na zabawę „dziś pytanie, dziś odpowiedź”. W przygotowanie Nowicjuszów do wyprawy musiałem włożyć naprawdę dużo swojej pracy, a zwłaszcza poświęcić im sporo czasu.

Realizacja zadania – różne sposoby, jeden cel

Podczas trekkingu mój kontakt z Wygą i Nowicjuszami był również inny.  Ważnym elementem naszej współpracy było wspólne śniadanie, podczas którego planowaliśmy dzień, ocenialiśmy pulsoksymetrem naszą saturację i piliśmy dużo płynów, aby minimalizować dolegliwości związane z pobytem na dużej wysokości. Po śniadaniu każdy uczestnik działał w swoim stylu i tempie. Wyga, doświadczony i niezwykle sprawny w „życiu obozowym”, codziennie jako pierwszy był przygotowany do wymarszu, pierwszy również docierał do kolejnego obozu. Podczas całego dnia wędrówki, mój kontakt z Wygą ograniczał się zwykle do zrobienia mu zdjęcia w jakimś widokowym punkcie i szybkiej wymiany spostrzeżeń odnośnie otaczającej przyrody.

Nowicjusze wymagali zdecydowanie większej atencji z mojej strony. Czy przygotowałeś herbatę? Czy napełniłeś bidon wodą? Czy posmarowałeś odkryte części ciała kremem z filtrem UV? Czy spakowałeś dodatkowy polar do plecaka? To tylko niektóre pytania z codziennej checklisty. Podczas wędrówki starałem się być blisko Nowicjuszów, czasami obserwując ich dyskretnie, a innym razem pytając wprost o samopoczucie i przypominając o konieczności picia dużej ilości płynów.

Ważną, zauważaną przeze mnie, rzeczą było wsparcie, które w formie rad Wyga dawał  Nowicjuszom. Co ciekawe, ponieważ Wyga nie znał się z Nowicjuszami przed wyprawą, jednak każdy kolejny wspólny posiłek sprawiał, że  Nowicjusze czuli się coraz swobodniej i chętniej prosili Wygę o rady.

A po tygodniu wysiłku, ku mojej wielkiej radości, zarówno Wyga, jak i Nowicjusze, zrealizowali swój cel i stanęli na szczycie.

Może Wyga i Nowicjusz są też w twoim zespole?

                                                                                                          Adrian Czok

Barbara Spyrko Vel Śmietanko projekt graficzny
MOAI.pl realizacja